W latach 2000-2004 roku na linii Izrael – Autonomia Palestyńska dochodziło do ciągłych konfliktów. Trwała druga intifada (w języku arabskim tym słowem określa się bunt, powstanie) Al-Aksa. To był kolejny konflikt niszczący wchodzącą w skład Autonomii Strefę Gazy i Zachodni Brzeg Jordanu. Dziś, po wielu latach walk, ludność tych terenów znalazła się na granicy ubóstwa, w zniszczonym kraju, uzależniona od pomocy międzynarodowej, głównie USA, przesyłającego miliardowe wsparcie finansowe.
…
Był rok 2002. Szłam ulicą Milwaukee w Chicago, rozglądając się za pracą. Niedaleko końca dzielnicy polskiej, po mojej prawej stronie zauważyłam mały sklepik z informacją na szybie, że jego właściciel poszukuje sprzedawcy. Weszłam do środka.
Właścicielem był młody mężczyzną o śniadej cerze, o akcencie wskazującym na pochodzenie arabskie. Po kilku minutach miłej rozmowy, zapytałam o pracę. Pan zgodził się dać mi szansę, mimo mojego braku doświadczenia w sprzedaży w sklepie, czy obsługiwaniu kasy. Następnego dnia rano zaczęło się właściwe szkolenie. Sklep sprzedawał drobne produkty dla Polaków, między innymi karty telefoniczne, które za cenę 7, czy nawet 5 dolarów dawały możliwość 5 godzinnej rozmowy z osobami w Polsce. Jednak, nie wszystkie karty były dobre. Była dwa typy z nich, które oszukiwały. Gdy przerwałeś rozmowę, cały pozostały kredyt Ci przepadał.
Praca była prosta, ale był pewien szkopuł. Właściciele, bo okazało się, że są nimi dwaj bracia, nalegali, bym sprzedawała najpierw te oszukujące karty telefoniczne. Mieli ich sporo, bo nikt ich kupować nie chciał. Miałam kłamać, zapytana przez klientkę, które karty są dobre. Jednak… za każdym razem, gdy ktoś chciał kupić kartę by zadzwonić do Polski, dostawał ode mnie tę najlepszą, zamiast tej która oszukiwała dzwoniącego, pozbawiając go kredytu.
Na początku dostałam burę od właścicieli, którzy zagrozili, zagrozili wyrzuceniem z pracy, ale później nie mówili nic. Dochody rosły, coraz więcej osób przychodziło do sklepu chcąc kupić to czy tamto. Byli to przede wszystkim ciężko pracujący Polacy. Aż w końcu jednego dnia właściciele zaprosili mnie na zaplecze do swojego gabinetu. Na stole stała duża taca pełna arabskich słodyczy. Były tam smakowicie wyglądające prażone orzeszki ziemne w palonym ciemnym cukrze, rolki z cukru z orzeszkami i inne. Poprosili bym usiadła. Na ścianie obok wisiała co najmniej metrowej szerokości flaga Autonomii Palestyńskiej. Po kilku minutach pojawił się niewysoki mężczyzna, ubrany z beżowy garnitur, o miłej, inteligentnej twarzy.
Przedstawiono mi go jako Sami. Podczas rozmowy dowiedziałam się, że jest majętnym biznesmenem, rozwijającym sieć sklepów meblowych w Chicago. Mężczyźni mówili o kraju z którego pochodzą, o broczącej krwią Autonomii Palestyńskiej, do której wysyłali zarobione pieniądze, by pomóc pozostawionym tam rodzinom. Po kilkudziesięciu minutach rozmowy, właściciele sklepu zmienili temat. Młodszy z braci przyznał, że obserwowali moje zachowanie od dawna. Uczciwość wobec kupujących mimo groźby pozbawienia pracy, wzrastające zyski w sklepie, wzbudziły ich szacunek! Opowiedzieli o zauważonym zachowaniu innym biznesmenom.
Wtedy do rozmowy włączył się Sami. Powiedział:
„Rozwijam sieć sklepów meblowych. Szukam osoby na stanowisko managera. Czy chciałabyś pracować dla mnie jako manager moich sklepów?”…
Ze zdziwieniem wpatrywałam się w mówiącego. Przychodząc na zaplecze, oczekiwałam zwolnienia z pracy. Tymczasem, ci mężczyźni nie tylko docenili czyjąś uczciwość i szacunek dla klientów, ale chcieli mi pomóc! Zaskoczenie odebrało mi głos.
Uczciwość w biznesie tworzy mosty do dobrych relacji z ludźmi, buduje silny fundament dla marki twojego biznesu, bądź tego, z jakimi wartościami jesteś kojarzony. Budowanie marki w internecie, w świecie dwuwymiarowym, gdzie klienci Cię nie widzą, opiera się na odbiorze Twojego zachowania w kluczowych momentach.
…
Nie mogłam przyjąć tej oferty, za miesiąc leciałam do Polski. Nawet dobra płaca, poznanie ciekawych ludzi, początek ambitnych prac, nie były w stanie mnie przekonać do pozostania. W Polsce umierał ktoś, kto znaczył dla mnie bardzo dużo.